Tradycję Lajkonika cenię od dawna i wielokrotnie pytałem urzędników  i muzealników. czy można go wypromować bardziej. Bo cóż innego promować na międzynarodowej nawet arenie, jak nie najbardziej tradycyjne przedsięwzięcia?

Ostatnio Lajkonik stał mi się jeszcze bliższy, kiedy na jego punkcie, ponad rok temu, całkowicie oszaleli moi trzyletni synowie.

Gdy tylko sobie przypomną, każą tacie włączyć na komputerze tradycyjną pieśń i krakowiaka tańczonego przez ludowe zespoły. Tak jest kilka razy w tygodniu od ponad roku! Piszę o tym dlatego, że nie spodziewałem się iż z pozoru zwyczajna rzecz - jakaś tam tradycja ludowa z Krakowa - budzi tak duże emocje od najmłodszych lat.

I utwierdziłem się w przekonaniu, że pochód Lajkonika ma potencjał o wiele większy, niż (najwyraźniej) sądzą ludzie odpowiedzialni za kulturę w stolicy Małopolski.

Kiedyś pytałem, czy nie możnaby zwrócić większej uwagi na imprezę odbywającą się w ostatni dzień oktawy Bożego Ciała. Wszak to tradycja sięgająca co najmniej XVIII wieku! Odpowiedź zawsze była ta sama: brak pieniędzy.

W tym roku, kiedy dotarły do mnie informacje o rozszerzonej formule, ucieszyłem się myśląc, że może wreszcie.

Owszem, było ciekawiej, ale to wciąż nie to, czego możnaby oczekiwać. To reaktywacja, ale niezbyt śmiała i za mało różniąca się od tego, co było do tej pory.

Świat się zmienił, imprezy kulturalne też, wreszcie zmienił się Kraków. A harce Lajkonika wyglądają tak samo. Jest tylko nieco więcej punktów w programie

Efektowny taniec inscenizujący bitwę włóczków z Tatarami nie był niestety profesjonalny, bo większość tancerzy nie była profesjonalistami. Oczywiście wielki szacunek dla nich, że chce im się - społecznie zapewne - angażować w coroczną organizację zabawy.

Jednak aż prosi się, aby zainwestować w prawdziwych tancerzy i zrobić prawdziwe widowisko

A sam pochód powinno się połączyć na przykład z festiwalem krakowiaka. Niech przyjadą mniej lub bardziej znane zespoły i pokażą najbardziej efektowny polski taniec ludowy. Chyba nawet nie wszyscy krakowianie wiedzą, jaki ma potencjał.

Krakowiak dobrze odtańczony, zwłaszcza widziany na żywo, potrafi rzucić na kolana.

Festiwale i muzyczne imprezy goszczące w ICE Kraków i Tauron Arenie owszem. Ale czy nie dobrze byłoby też dźwignąć te najprostsze, które są tu od lat?

Prawie pewnym jest, że wkrótce znalazłaby się rzesza turystów z Polski i być może z zagranicy, którzy specjalnie przyjeżdżaliby do Krakowa w pierwszy czwartek po Bożym Ciele.

To taka moja drobna sugestia, którą kieruję do urzędników odpowiedzialnych za kulturę. Może wspólnie z Muzeum Historycznym zajęłoby się tym KBF?

Do następnych harców jest cały rok. Starczy więc czasu, aby pomyśleć...

 

Maciej Skowronek