Cała Polska, a zwłaszcza stolica, patrzyła na to z boku, a Kraków zyskał miano miasta, do którego strach przyjeżdżać, bo grozi to w najlepszym razie poważnymi schorzeniami, a w najgorszym - rychłą śmiercią. Zresztą ta sława obiegła nie tylko Polskę, ale i inne kraje na świecie, dla których stolica Małopolski uchodzi za czołowe miasto turystyczne.

Polska z Krakowa zaczęła się śmiać, a internauci publikowali coraz to bardziej wymyślne tzw. memy ze spowitym w smogu grodem Kraka. Taką to cenę Kraków zapłacił za to, że jako pierwszy w Polsce poważne potraktował sprawę i podjął konkretne kroki w walce o czyste powietrze. Czy robi to wystarczająco szybko i intensywnie - to już inna sprawa. Spora część aktywistów uważa, że można skuteczniej, ale fakt jest faktem.

Dopiero kiedy smog zaatakował Warszawę i inne miasta w Polsce, milczący do tej pory rząd stwierdził, że jednak należy coś z tym zrobić. "Nowy" rząd sprawuje władzę od przeszło roku, a spora część ministrów, a także sam prezydent to ludzie z Krakowa i Małopolski! Politycy z drugiej strony barykady teraz zaczęli wytykać brak działań, podczas gdy przez kilka lat słowem się nie zająknęli (chyba że działali akurat w samorządach w regionie).

Można zażartować (a dla niektórych to wcale nie będzie żart), że Bóg w końcu postanowił zesłać smogową plagę na cały kraj, aby w końcu otworzyć ludziom oczy. Zaraz po Krakowie przyjęcie uchwały antysmogowej zapowiedziały władze samorządowe Śląska i Mazowsza.

Kraków stał się pionierem w walce ze smogiem, zbierając przy tym niezłe wizerunkowe cięgi. Nie pierwszy raz zresztą. W 2008 roku jako pierwszy w Polsce uruchomił miejską wypożyczalnię rowerów. Okazała się porażką, ale z doświadczeń skorzystały inne miasta, u których rower publiczny zaczął działać o wiele lepiej. Kraków zresztą wciąż w tej kwestii jest pionierem, bo właśnie jako pierwszy wprowadził rower publiczny czwartej generacji. Kosztem straconego sezonu i zaczynania wszystkiego od nowa. W innych miasta wypożyczalnie radzą sobie świetnie - ta krakowska znów dopiero się rozkręca.

A rezygnując z organizacji igrzysk olimpijskich, wspólnie z norweskim Oslo, dał do zrozumienia działaczom MKOl, że dość już olimpijskiego rozpasania i usługiwania tzw. rodzinie olimpijskiej za wielkie państwowe pieniądze. Komitet przyznał, że jednak należy powrócić do tańszej formy organizowania zawodów i że należy się ograniczyć do pięknej rywalizacji sportowej, a bez pięknych obiektów i pięknych bankietów dla działaczy. Teraz taką tanią formę zimowych igrzysk rozważa Dolny Śląsk, wspólnie z Czechami, w 2030 roku. I wiecie co...? Oni te igrzyska mogą dostać! I wtedy będzie sukces. Sukces Dolnego Śląska i całej Polski.

Ciekawe czy ktokolwiek i kiedykolwiek doceni zasługi Krakowa. I w kwestii walki ze smogiem i w kwestii walki o igrzyska.

 

 

 

 


Maciej Skowronek