A to obieca rozkwit zieleni miejskiej na Zakrzówku i koło byłego motelu „Krak”. A to osobiście wręczy szczęśliwcom klucze do wymarzonych komunalnych mieszkań socjalnych. A to przejedzie się zwyczajnym autobusem komunikacji miejskiej śledzonym przez zwyczajnego prezydenckiego Lexusa. No i rękami, nogami oraz założycielami „Krakowa przeciwko referendum” prezydent broni się przed przedterminową demokratyczną weryfikacją.

Wigoru nie brak także innemu ze sławnych nestorów polskiej polityki, prezesowi Rzeplińskiemu, który postanowił pobić rekord w szybkości orzekania o sprzeczności z Konstytucją ustaw o Trybunale Konstytucyjnym i dlatego ściągał sędziów trybunału z wakacji do Warszawy pod groźbą rygorów kodeksu pracy. W celu ominięcia formalnych przeszkód w biciu rekordu Trybunał będzie obradował w trybie niejawnym zaś samo orzekanie będzie tylko formalnością, bo prezes Rzepliński już wcześniej tę nową ustawę o Trybunale uznał jednoosobowo za niekonstytucyjną. W odpowiedzi na sprinterskie wyzwanie rzucone przez prezesa Rzeplińskiego ludzie prezesa Kaczyńskiego postanowili z kolei pobić rekord w szybkości pisania jeszcze nowszej ustawy o wiadomym trybunale. Wygląda więc na to, że równolegle do tegorocznej Olimpiady będziemy mogli śledzić kolejny etap Igrzysk Trybunalskich.

Tymczasem, zanim jeszcze zapłonął znicz olimpijski w Rio, świeżo upieczona Rada Mediów Narodowych urządziła igrzyska bardzo podobne do tych, które widziałem kiedyś w „Latającym Cyrku Monty Pythona”, gdzie jeden z zawodników przejechał sam siebie samochodem, którym miał potrącić staruszkę, a ostatniej konkurencji prawie wszyscy zawodnicy zdołali palnąć sobie we łby. Otóż większością członków Rady owładnęła taka żądza ciężkiego pobicia rekordu szybkości w przegonieniu z TVP prezesa Jacka Kurskiego, że Rada popełniła widowiskowy falstart, a niektórzy nawet mówią, że spektakularne seppuku. Na muniu.