Pan ów - jak wynika z opowieści wielu osób - nie stał się taki na starość, całe życie był pieniaczem, z którym nikt nie mógł wytrzymać. Sąsiedzi na jego widok uciekają, zamykając się w mieszkaniach, a i tak pisze na nich donosy. Żeby nie siedzieć całymi dniami samotnie, wędruje po okolicznych ulicach i robi awantury przygodnie spotkanym osobom. O wszystko. O to, że ktoś stoi nie w tym miejscu , w którym - jego zdaniem - powinien stać, że się na niego popatrzył, albo nie popatrzył, o to że dziecko mówi za głośno, pies szczeknął, albo ktoś się roześmiał. Bo pewnie śmieje się z niego.

Jest prawdziwym utrapieniem sprzedawców we wszystkich okolicznych sklepach. Nie dlatego, że robi im awantury, na to jest za sprytny, ale robi je wszystkim klientom. O to, że ktoś chce coś kupić, kiedy on akurat ma ochotę coś sprzedawcy opowiedzieć, albo o to, że ktoś ośmielił się coś kupować, kiedy on wchodzi do sklepu.

Od pewnego czasu często okupuje kiosk z gazetami, czając się na osoby, które wybierają gazety o profilu niezgodnym z jego poglądami politycznymi.

- Gdybym miał pistolet, to bym pana zastrzelił - informuje osłupiałego mężczyznę. Na szczęście ten, przezornie, ani nie postukał się palcem w czoło, ani nie wzruszył ramionami, tylko zapłacił i wyszedł. Kiedyś pani, która usiłowała zaprotestować, oberwała laską. Nie ona jedna. Pytam ludzi dlaczego nie wezwali policji.

- Bo to wariat - mówią. Raz ktoś chciał po policję zadzwonić i wtedy starszy pan zaczął krzyczeć, że jest kaleką.

Nie jest ani kaleką, ani wariatem, ma po prostu koszmarny charakter. Przez całe życie terroryzuje wszystkich wokół i jest bezkarny, bo nikt, nigdy - dla świętego spokoju - mu się nie postawił. A szkoda. Bo tacy ludzie są na ogół tchórzami i wystarczy na nich huknąć.

Wygląda to jak tragifarsa, ale kiedyś może dojść do nieszczęścia. Pan uderzy mocniej, np dziecko i zabije, albo goniąc kogoś wywróci się i połamie i nikt mu, kiedy wróci ze szpitala do domu, nie poda nawet szklanki herbaty. W starciu człowieka kulturalnego z niekulturalnym, zawsze wygrywa ten ostatni, bo człowiek kulturalny ma opory, ten niekulturalny nie ma żadnych.

Wchodzę do kiosku, żeby odebrać kupione wcześniej czasopisma. Straszliwy dziadunio opowiada historię o pani inzynier, która ma: " debilne poglądy" i - jak dodaje: " dobrze, że się z nią nie ożeniłem, bo musiałbym dać jej w pysk i zrzucić ze schodów." Jest jak zwykle w bojowym nastroju, więc odwraca się do mnie i krzyczy - no wychodzi pani, czy nie? -

Nie wychodzę, robię krok w jego kierunku i patrzę  na niego lodowatym spojrzeniem. Potulnie się odwraca i zaczyna coś mamrotać pod nosem. Miałam rację, tchórz.

Właściwie jest mi go żal. Jest zapewne nieszczęśliwy, stąd ta agresja. Szkoda, że nikt mu nie mógł nigdy wytłumaczyć, że sam jest powodem własnego nieszczęścia. Może mści się za coś złego, co go spotkało, albo tylko tak mu się wydawało? Może odmieniłaby go prawdziwa miłość, a może coś takiego zdarza się tylko w baśniach, w których okrutny sułtan Szahrijar, pod wpływem Szeherezady zamienia się w normalnego człowieka i sprawiedliwego władcę?

Najpiękniej tę historię opisał muzycznie Mikołaj Rimski-Korsakow.