I nie chodzi tu wcale o rodzinne nieporozumienia, które pewnie często się zdarzają, ale o powód najbardziej absurdalny z absurdalnych - różnice politycznych poglądów. Oto kilka historii, które w ostatnich dniach usłyszałam od znajomych.

Syn od dłuższego czasu nie może odwiedzać matki-staruszki. Każda próba nawiązania kontaktu kończy się usiłowaniem "nawrócenia go na jedynie słuszną drogę" i - w rezultacie- wyrzuceniem za drzwi. Kolejna próba. Telefon z życzeniami i prośba, by na tematy polityczne po prostu nie rozmawiać. Trzask rzuconej słuchawki. Syn jest zrozpaczony, zdaje sobie sprawę, że każda taka rozmowa może być ostatnią, ale nie potrafi udawać i kłamać. Tak go przecież nauczyła matka.

Wieczerza wigilijna dużej, wielopokoleniowej rodziny. Wszyscy mają takie same poglądy, oprócz ciotki. Podczas łamania się opłatkiem pan domu zarządza - przy stole polityka to temat tabu. Udaje się przy karpiu w galarecie, śledziu i pierogach z kapustą. Podczas barszczu z uszkami ciotka zaczyna zaczepki. Rodzina solidarnie milczy, albo niezręcznie usiłuje zmienić temat. Ciotka nie daje za wygraną, robi się coraz bardziej agresywna. W trakcie zupy grzybowej ktoś nie wytrzymuje  i prosi o spokój. Ciotka śmiertelnie się obraża i podczas wnoszenie półmiska ze smażonym karpiem, wychodzi trzaskając drzwiami. Rodzina oddycha z ulgą, wraca miła, świąteczna atmosfera, do późnego wieczoru wszyscy śpiewają kolędy, żartują, obdarowują się prezentami.

Dwaj przyjaciele ze szkoły. Razem poszli na studia, razem działali w opozycji, równocześnie zaczęli robić kariery w wolnej Polsce, w tym samym czasie założyli rodziny, urodziły się im dzieci. W zimie jeździli razem na narty, w lecie na wakacje. Kilka lat temu coś się zmieniło. Zaczęło się od drobnych złośliwości, sprzeczek, skończyło na awanturach. Z powodu różnic w politycznych poglądach zerwali z hukiem przyjaźń, która trwała 30 lat. Dziś nawet nie składają sobie życzeń świątecznych.

Takich historii są pewnie tysiące, a ci którzy je spowodowali niech się smażą w piekle. Czego życzyć w Nowym Roku? Może właśnie tego, żeby takie historie nigdy więcej się nie powtarzały. Niestety te życzenia można między bajki włożyć...

fot: Beata Penderecka

 

A skoro o bajkach mowa, to mam dla Państwa opowieść o Dziadku do orzechów. Mój tata zbiera takie właśnie zabawki. W zeszłym roku znalazł pod choinką wielkiego, drewnianego, kolorowego dziadka, a w tym roku trzy małe, porcelanowe. Przynajmniej nie mam problemu z wyborem prezentu. Może któryś z tych dziadków, gdy poszliśmy spać, stoczył zwycięską wojnę z armią Myszy, jak ten z baśni Hoffmanna? Oto muzyczna wersja bajki - cudowny, radosny balet Piotra Czajkowskiego. A wszystko zaczyna się w wigilijny wieczór...

I tylko proszę nie doszukiwać się w treści tej baśni żadnych, politycznych podtekstów!