Stragany i sklepy pełne towarów, ale nie ma takiego ruchu jak kilka lat temu, lub choćby w zeszłym roku.
Drogo - wzdycha pani Wiesia - mięso, owoce, warzywa, wędliny, nabiał, wszystko strasznie podrożało, na prezenty już nie wystarcza. Pan Janek dodaje - jak drożeje jedzenie, to najbardziej uderza w tych biedniejszych, bo oni najwięcej pieniędzy przeznaczają właśnie na jedzenie, przyjdzie babcia, kupi jedną, dwie mandarynki, nie kupi już włoszczyzny, ale każe zważyć pietruszkę, marcheweczkę, kawałek selera. Pani w sklepie spożywczym skarży się sprzedawczyni - przestałam kupować masło, po latach znów muszę wrócić do margarynowych smarowideł -
Miejmy nadzieję, że prędzej czy późnej wszystko wróci do normy, a tym, którzy narzekają przypomnę czasy PRL, kiedy nie tylko było drogo, ale jeszcze nie można było niczego kupić...
Dobre zaopatrzenie, to podstawowa dewiza sklepów GSu - mówi lektor i dodaje, że zarobki wzrosły o 50%
Nie ma jak propaganda :-)
Rok 1988 - bliżej niż dalej, więc Dziennik Telewizyjny zaczyna się od...orędzia prymasa. Ho ho ho!
A jeszcze kilka lat wcześniej...
No i jeszcze fragment Dziennika Telewizyjnego z 6 grudnia 1986 roku
Kto pamięta dzień św.Mikołaja w czasach bliższego lub dalszego PRL? W przedszkolu, szkole, może odwiedzał Państwa w domu?
Do mnie przychodził gdy spałam. Zawsze spałam tej nocy bardzo czujnie, więc słyszałam skradające się kroki, szelest papieru i celofanu, tłumione śmiechy, czasem Mikołaj się potknął po ciemku, wtedy już zaczynał się dusić ze śmiechu - ciii, uważaj bo się obudzi - szeptał głosem dziwnie przypominającymi rodziców. 6 grudnia budziłam się oczywiście o świcie i całe łóżko zasłonięte było pakami, paczkami i paczuszkami.
Tak więc omijały mnie szczęśliwie PRLowskie substytuty Mikołajów z odklejającymi się brodami z waty...
Ale zaraz, chyba już do nas leci...Życzę wszystkim dzieciom dużym i małym, młodym i starym góry prezentów. Hohohohohoho!