Przed świętami - już w czwartek i piątek - widziałam ogromne kolejki do piekarni i ludzi wynoszących wielkie torby z pieczywem. Po co komu tyle chleba, zastanawiałam się, kto jest w stanie tyle zjeść? Pół biedy jeśli kupi się prawdziwy chleb, który długo zachowuje świeżość, ale zazwyczaj kupowane są tanie wyroby chlebopodobne. To one właśnie wylądowały w śmietnikach, bo już na drugi dzień były niejadalne. Część wyrzucono obok pojemników, pewnie "dla ptaszków", tylko że ptaszki nie są w stanie czegość takiego zjeść ani strawić.

W śmietniku zobaczyłam też inne świąteczne pozostałości i nie były to wcale opakowanie po prezentach, które ja wyrzucałam do pojemnika na segregowane odpady. A przecież nikt nikomu nie każe gdzieś zanosić jedzenia, które nam zostało - wystarczy zadzwonić na infolinię 733 335 179 a odwiedzą nas wolontariusze, którzy zabiorą je dla potrzebujących.

Wysiłek niewielki a można się lepiej poczuć - nie zmarnujemy jedzenia i podzielimy się z kimś. Zazwyczaj osoby, które mają pełne usta frazesów, pomagać innym nie mają ochoty, tylko o tym mówią. Ci, którzy pomagają, mówić o tym nie muszą.

Miałam kiedyś kolegę, który bezustannie rozpaczał nad dolą głodujących w Afryce. Mówił, że nie jest w stanie jeść kiedy pomyśli, że gdzieś tam daleko ktoś umiera z głodu. Trudno było już znieść to biadolenie i pewnego dnia powiedziałam, że jeśli jest to dla niego tak straszny problem, to powinien sprzedać samochód i kupić za to ryż lub mąkę i wysłać głodującym. Opowieści o współczuciu skończyły się w tym samym momencie.

To oczywiście tylko zabawna historyjka dużo mówiąca o naszej hipokryzji, ale mimo wszystko - cytując Norwida:

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
 Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
 Dla darów Nieba....
      Tęskno mi, Panie...