Nie mówię o nagłych zmartwychwstaniach artystów, o których mieli zapomnieć już nawet najstarsi górale, ani o zbawiennym wpływie telewizji na warunki głosowe tych pań i panów, którzy nagle okazują się brzmieć jak 40 lat temu. Nie mówię o rywalizacji telewizyjnych ambicji, objawiającej się na przykład cudownym rozmożeniem zespołu Kombi występującego tej samej nocy w TVP w Zakopanem i TVN - w Warszawie. Nie mówię o "Despacito" z playbacku za pół miliona, z państwowej kasy...

Mówię o tradycyjnych, przyziemnych i banalnych zakopiańskich "realiach", które powracają do nas każdej zimy, a już na pewno każdego Sylwestra. Czyli o turystach awanturujących się wszędzie i o wszystko a najczęściej w okolicach Morskiego Oka, o setkach ludzi kotłujących się na zakopiańskim dworcu, wsiadających do pociągu oknami, o klaksonach i awanturach na Zakopiance....i tak dalej. Przy czym nie wiem, ile tu winy organizacyjnej - pewnie można by to i owo inaczej urządzić, a ile z tych przyjemności fundujemy sobie sami za pomocą instynktów stadnych i dziwnej potrzeby "jawampokazywania" wszystkiego, każdemu i na każdym kroku. Nie tylko w Zakopanem. To tylko przykład.

Niech to nasze pierwsze spotkanie w 2018 roku będzie więc okazją do złożenia Państwu życzeń - obyśmy w tym nowym roku częściej potrafili odpuścić. Mniej uporu a więcej życzliwości - nawet gdyby miało to nadszarpnąć nasze jakże cenne ego. Nawet gdyby, z tego powodu, "ten drugi" miał przez chwilę mieć rację... Kolejne 365 dni przed nami, kolejne 365 szans. To dużo - naprawdę. Oby udało się je wykorzystać.