Przetłumaczono go na blisko 60 języków. Sprzedano w 20 milionach egzemplarzy. Na podstawie Dziennika powstała m.in.: sztuka teatralna a potem film (nagrodzony zresztą trzema Oscarami). Powstała też opera Dziennik Anne Frank, której autorem jest Grigorij Frid, rosyjski kompozytor żydowskiego pochodzenia. I właśnie ten utwór zabrzmiał w niedzielę, 2 lipca, w Krakowie, na Kazimierzu, w Muzeum Inżynierii Miejskiej w ramach Sinfonietta Festival.
Utwór, który miał swoją premierę w 1972 roku w Moskwie i to w bardzo kameralnych warunkach, bo w niewielkiej sali moskiewskiego Związku Kompozytorów jedynie z akompaniamentem fortepianu, do Polski dotarł późno. Mimo, że już w świecie zyskał wiele rozgłosu polską premierę miał dopiero w zeszłym roku w ramach 4. edycji Festiwalu im. Krzysztofa Pendereckiego w Zabrzu. Wówczas, podobnie jak i tym razem w Krakowie, artystów poprowadził Jurek Dybał, zaś spektakl wyreżyserowała Rebekah Rota.
W Krakowie wykonawcami byli: Sinfonietta Cracovia oraz sopranistka Ewa Majcherczyk , artystka związana z zagranicznymi i polskimi scenami w tym z Teatrem Wielkim – Operą Narodową w Warszawie. Dziennik Anne Frank, opera w 2 aktach i 21 scenach na sopran i orkiestrę kameralną, to tak naprawdę monodram operowy, który stawia przed wykonawczynią niełatwe zadanie: skupić na sobie na blisko półtorej godziny uwagę publiczności i oddać śpiewam a także grą aktorską skrajne emocje. Ewie Majcherczyk udało się wciągnąć publiczność w akcję i wzruszyć, w czym pomogła jej bardzo inscenizacja.
Pomysł reżyserski na ten utwór jest bardzo ciekawy. Scenografię stanowią szare kubiki przez śpiewaczkę przesuwane i różnie ustawiane, dzięki czemu każda scena nabiera innego charakteru. Kubiki stają się ścianą, schodami, labiryntem, murem, sceną, czy w końcu bezpiecznym schronieniem. Reżyserka Rebekah Rota, która przed krakowskim wykonaniem powiedziała, że inspiracją do tej inscenizacji stał się Pomnik Pomordowanych Żydów Europy w Berlinie, zdecydowała się także, aby polski tekst Dziennika, był nie tylko wyśpiewywany ale także wyświetlany w tle sceny. Te same słowa napisane, przeczytane i wyśpiewane dźwięczą bardzo mocno swoją własną przejmująca melodią. Może właśnie dlatego muzyka tej opery, choć obdarzona piękną harmonią, nie jest dla mnie na pierwszym planie. Raczej podkreśla jedynie nastrój słów, wzmaga emocje; gdy trzeba jest podniosła, radosna, czy tchórzliwa.