O narastającej frustracji w korpusie szeregowych Radio Kraków informowało już rok temu. Wtedy to powstał profil w mediach społecznościowych "Nie 12 lat służby w wojsku", który ma już ponad siedemnaście tysięcy polubień. Żołnierze wokół niego zgromadzeni wysłali list do kilkudziesięciu polskich parlamentarzystów, w piśmie opisywali sytuację zawodową szeregowych.

Dzięki tegorocznym zmianom w ustawie o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych, zatwierdzonym już  przez Sejm, w armii będą mogli zostać ci, którzy m.in. zdobywali doświadczenie na misjach. W ubiegłym roku wojsko opuściło tysiąc dwustu żołnierzy, rok wcześniej - tysiąc sześciuset. Z jednej strony - to efekt przepisów, które nie pozwalały służyć w tym korpusie dłuzej niż 12 lat, z drugiej - brak stabilizacji zawodowej, jasnych kryteriów awansu i nepotyzm.

Według PiS zmiana ta w perspektywie trzech lat nie wywoła skutków finansowych dla budżetu państwa. Natomiast w perspektywie dziesięciu lat koszty mają wynieść ponad 1,5 mld zł. Podczas prac nad ustawą opozycja podnosiła, że wydłużenie czasu służby szeregowych zawodowych doprowadzi do wzrostu wydatków MON na emerytury. PiS odpowiadało, że z badań wynika, iż tylko kilka procent szeregowych zawodowych zdecydowałoby się na emeryturę, która po 15 latach służby wynosi 40 proc. z uposażenia, czyli ok. 1,5 tys. zamiast 3,5 tys. zł brutto.

Czy nowe przepisy zatrzymają odpływ szeregowych z wojska? Czy dobrze wpłyną na siły zbrojne? I czy limit służby jest jedynym problemem polskiej armii? Odpowiedzi na te pytania postanowiła poszukać Ewa Szkurłat.

Posłuchaj również o wojsku: 

"Służba nie drużba"

"Teatr Nangar Khel" - reportaż Ewy Szkurłat

"Przedwojnie"

"Incydent"