Obozowe, nazistowskie władze szykowały się do likwidacji Auschwitz i zatarcia śladów już dużo wcześniej. Od sierpnia 1944 roku mordowani byli członkowie Sonderkommand, czyli oddziałów specjalnych, złożonych z więźniów, głównie Żydów, przymuszonych do pomocy w zabijaniu rodaków. Wciągnięci do Sonderkommand pracowali między innymi w krematoriach, w których palono zwłoki i w komorach gazowych. W tym samym czasie zaczęto wywozić więźniów w głąb Rzeszy Niemieckiej, a  końcem 1944 roku wstrzymano rozbudowę obozów Auschwitz i Birkenau.

Zobacz: Były więzień obozu Auschwitz-Birkenau pozywa niemiecką telewizję   


Zapłonęły stosy z obozowymi dokumentami. Esesmani zaczęli zacieranie świadectw zbrodni: zasypywano doły z ludzkimi prochami, rozebrano do fundamentów krematorium IV, przygotowano do wysadzenia pozostałe trzy budynki krematoryjne. Ostatni obozowy apel odbył się 17 stycznia. Stanęło do niego 67 012 więźniarek i więźniów. Zaraz potem do obozów w głębi Rezszy ruszyły marsze śmierci. Więźniowie byli pędzeni przez dziesiątki kilometrów, w mrozie, niemal bez jedzenia i odpoczynku, na dworce kolejowe w Gliwicach i Wodzisławiu Śląskim. Stamtą otwartymi wagonami wieziono ich do Niemiec. Wciąż nie wiadomo, ilu zginęło w drodze.

NIE dla "polskich obozów koncentracyjnych"

Daniela Motak/jg