Na odstrzelenie wilka przez myśliwych każdorazowo musi się zgodzić minister środowiska i muszą być poważne powody, które tłumaczą odstrzał. Zastrzelić można zwierzę, które "wyspecjalizowało się" w napadach na inwentarz i regularnie nęka gospodarzy czy hodowców, powodując straty w stadach. Tak samo, gdy zwierzę jest chore na wściekliznę, jak zdarzyło się to 11 lat temu w okolicach Mucznego w Bieszczadach.

Wnioskować o odstrzelenie wilka mogą hodowcy i właściciele stad. Wniosek jest przekazywany wojewodzie, a ten kieruje go do Ministerstwa Środowiska. Jak informował niedawno nasz zakopiański reporter, Przemek Bolechowski, podhalańscy bacowie regularnie składają wnioski o odstrzał wilków i regularnie dostają odmowy.

Ekolodzy są przeciw odstrzałowi nawet teraz, gdy wilków jest dużo.

Tak, bo jak tłumaczą, wilki są ważnym elementem ekosystemu i wypełnienie opuszczonego przez nie miejsca w łańcuchu pokarmowym będzie niemożliwe. Może się zdarzyć tak, że pozbędziemy się wilków, ale nasze uprawy i ogrody zostaną pożarte przez sarny. Dlatego decyzja o odstrzale nigdy - poza oczywistymi przypadkami - nie jest prosta.

A ile wilków jest w Polsce?

Znalazłam różne liczby - od 700, przez 850 do tysiąca sztuk. Tak czy owak, niezależnie od tego, która z nich jest prawdziwa - a tego z całą pewnością stwierdzić się nie da - w Polsce żyje najwięcej wilków w całej Europie.

A w ubiegłym roku padł też rekord wilczych ataków w Małopolsce. Było ich 267, prawie dwa razy tyle, co w roku 2013, kiedy odnotowano 2130 wilczych napaści. Chodzi oczywiście o ataki na zwierzęta (owce, kozy, psy) - wilki nie atakuja ludzi! Wbrew rozpowszechnianym przerażającym opowieściom to się nie zdarza.

To raczej my zagrażamy wilkom. Zajęliśmy terytoria kiedyś należące do nich. Zabieramy coraz więcej dzikich terenów pod drogi, miasta, osady i osiedla i przestrzeń dla wilków mocno się przez to skurczyła. A wraz z nią "zapasy" jedzenia czy ilość dzikiej zwierzyny, tak zwanych kopytnych.

Ten argument nie trafia do hodowców stad, choćby na Podhalu.

Nie trafia i trudno im się dziwić. Ponoszą wymierne straty i choć za zagryzione owce, kozy czy cielęta dostają odszkodowania, to jest to dla nich kłopot. Żywa też jest pamięć o czasach, kiedy wilk były w niektórych regionach Polski prawdziwą plagą. Wtedy jednak zostały wręcz wytępione, dlatego fakt, że teraz, 60 lat później, ich przybywa, jest dla ekologów - i nie tylko - powodem do radości.

Od 1998 roku wilk jest zwierzęciem chronionym, od 2004 ściśle chronionm, bo utrzymuje równowagę ekologiczną w lasach.

A jakich argumentów używają ekolodzy, żeby przekonać ludzi do wilków?

Przed wszystkim edukują i w ten sposób zmieniają nieco mityczny wizerunek "złego wilka". Namawiają też hodowców do instalowania elektrycznych pastuchów, które odpędzają drapieżniki i chronią stada. Co ciekawe wilka można również skutecznie odstraszyć… wstążką.

Specjalne wstążki, zwane fladrami, umieszczone w okolicach pastwisk i falujące na wietrze są dla wilków dość przerażające.

Można też symbolicznie adoptować wilka. Adopcja oznacza wpłacanie pieniędzy, które są przeznaczane właśnie na edukację ludzi i ochronę wilków, czy choćby na wspomniane elektryczne pastuchy, zasilane bateriami słonecznymi. Adoptujący dostaje certyfikat.

No to może na koniec jakieś wilcze przysłowie…

Najbardziej pewno znane to "człowiek człowiekowi wilkiem" i "nosił wilk razy kilka". Można też powiedzieć "o wilku mowa" - to przysłowie łacińskie, podobnie jak "człowiek człowiekowi wilkiem". A z mniej może znanych powiedzenie rosyjskie: "litość dla wilków jest niesprawiedliwością wobec owiec" i osmańskie"wilk leżąc nie tyje".

 


(Daniela Motak/dr)