Kobiety o swoje prawa zaczęły się jednak dopominać już dużo wcześniej. Od połowy XIX wieku, przede wszystkim w Wielkiej Brytanii i Stanach zjednoczonych, ruch sufrażystek przebierał na sile. Głównym postulatem było przyznanie praw wyborczych. Zdeterminowane sufrażystki nie cofały się przed wystąpieniami gwałtownymi, pikietując urzędy publiczne, wdzierając się na sale obrad Izby gmin i przerywając wiece wyborcze. Jedna z nich, Emilia Davidson, zginęła podczas wyścigów konnych, stratowana przez konia. Wbiegła z transparentem na tor, wprost pod konia w barwach króla Jerzego V.

Jednak dopiero I wojna światowa przyniosła przełom. Podczas gdy mężczyźni poszli na front, kobiety zajęły ich miejsce w zakładach pracy i innych sektorach życia publicznego. Po zakończeniu działań wojennych nie było powrotu do przeszłości. Brytyjskie kobiety otrzymały pełnie praw wyborczych w 1929.

Również w odradzającej się Polsce kobiety nie zapominały upomnieć się o swoje prawa. Nie było jednak demonstracji, a cierpliwie stojąca na mrozie pod domem marszałka Piłsudskiego delegacja kobiet z trzech zaborów. Marszałek przyjął ich petycję i zdecydował, że Polkom należą się pełne prawa wyborcze.

Gorzej było z równością  w innych dziedzinach. W II RP zamężna kobieta nie mogła pracować bez zgody męża. W województwie śląskim kobiety po zamążpójściu były automatycznie zwalanie z pracy. Kobiety mogły co prawda studiować dowolny kierunek, ale dostęp do niektórych zawodów był bardzo trudny. Pod koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku było tylko 7 kobiet na stanowiskach sędziowskich i jedna pani prokurator. Z mocy ustawy kobieta nie mogła być ławnikiem. Prawo rodzinne również dyskryminowało kobiety. Domaganie się ustalenia ojcostwa i co za tym idzie alimentów, było w II RP prawie niewykonalne.

Działania sufrażystek i radyklanych feministek budzą dziś czasem drwiny czy lekceważenie. Jednak bez ich odwagi i determinacji kobiety, również w Polsce, nie byłyby tym, kim są. Dla wielu odgrywanie roli żony i matki jest dobrym pomysłem. Ważne jednak jest to, że jest wybór a nie przymus.

 

 

 

Marta Szostkiewicz