Poniedziałek, 27 listopada 2017, 09:55
Kijacy, czyli piaszczańscy masarze. Twórcy kiełbasy piaszczańskiej, której właśnie Komisja Europejska przyznała certyfikat produktu regionalnego. Ich atrybutem były sporych rozmiarów kije - jedne wymyślnie rzeźbione, inne nabijane krzemieniami, niektóre ozdabiane wołowym rogiem. Był to nie tylko rzemieślniczy znak rozpoznawczy, ale również groźna broń, a nawet swoisty... „kwit zastawny”. O historii kiełbasy piaszczańskiej i nie tylko z Leszkiem Mazanem, dziennikarzem, pisarzem, szwejkologiem i współtwórcą krakauerologii rozmawiał Witold Odrobina
O jedzeniu mięsa mówi, że to dla niego to samo, co dla naukowca czytanie pasjonujących naukowych książek. Podkreśla, że zwierzę trzeba szanować, zapewnić mu szczęśliwe życie, a później wykorzystać od głowy od ogona. Włoski rzeźnik Dario Cecchini jest jednym z najsłynniejszych rzeźników na świecie. Niedawno odwiedził Polskę – w krakowskim Pastrami Deli wziął udział w pokazie rozbioru mięsa. Bo jak mówi, każdy taki pokaz uzmysławia ludziom, że za kawałkami mięsa w sklepie stoi zwierzę i życie, pozwala zrozumieć, jak duże przewinienie popełniamy, marnując czy wyrzucając jedzenie.
Kiełbasa piaszczańska. Jej nazwa pochodzi od miejscowości, w której powstała – Piasków Wielkich – kiedyś podkrakowskiej wsi, dziś części miasta. Ze względu na jej historię i sposób w jaki trafiła do Krakowa – ukryta w wydrążonym kiju – zwana jest także kiełbasą z kija. Z historycznych zapisów wynika także, że masę mięsną na kiełbasę piaszczańską rozdrabniano specjalnymi szerokimi... mieczami. Dziś oczywiście jest inaczej - zajrzeliśmy do miejsca, gdzie ona powstaje.
Tradycyjnie było też spotkanie z Pauliną Bandurą z krakowskiej Księgarni pod Globusem i niezwykłą książką kulinarną.