zatem w związku z upałem dziś - przepiękna grafika Marii Bronikowskiej ze zbiorów Muzeum Krakowa (MHK-2814/VIII) zatytułowana "Upał", pochodząca z r. 1966. Postać na niej przedstawiona to pan szlifierz. Opowiemy o nim przy innej okazji. Natomiast dla zobrazowania tego, czym w Krakowie upał bywał załączymy tu fragment wspomnień Marii z Mohrów Kietlińskiej, wydanych w 1986 r. przez Krajową Agencję Wydawniczą, w opracowaniu P. Ireny Homoli Skapskiej. Zawiera opis upałów poprzedzających wielki pożar Krakowa w 1850 r. : "Lato w tym pamiętnym roku było niezwykle skwarne - 3 miesiące ani kropla deszczu nie spadła. (...)Planty w lipcu zaczęły przybierać żółty kolor, powietrze stawało się co dzień cięższe, wszystko tchnęło żarem. Mieszkanie nasze obszerne i chłodne chroniło nas przed spiekotą. (...) O tej własnie godzinie i ja zasiadałam z naszą kochaną Zosią do obiadu, kiedy z wieży Mariackiej uderzył dzwon po raz trzeci godzinę pierwszą. Zosia zerwała się od stołu nasłuchując dalszych uderzeń, które się ciągle powtarzały ... Nie było wątpliwości, że w śródmieściu się pali! Co żyło w domu wybiegło na ulicę w trwodze okropnej, (...) pożar wybuchł w Dolnych Młynach przy ul. Krupniczej; wiatr wiał w stronę śródmieścia. Dachy, przeważnie wówczas gontowe, wysuszone upałem..." i tak dalej, i tak dalej...

Konrad Myślik/kp