O ile w Krakowie nie ma problemu, z postawieniem sobie ula, o tyle we Wrocławiu i Lublinie obowiązują przepisy, które na to nie pozwalają. - Kraków jest miejscem, gdzie jest wiele ogrodów, terenów zielonych. Nie ma tu pestycydów i całej tej chemii rolniczej, czyhających na pszczoły na wsi - argumentuje wiceprezes Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Krakowie Przemysław Szeliga. - Wielu uważa, że najlepszym miejscem na prowadzenie pasieki jest las, środowisko wiejskie, gdzie pszczoły mają dostęp do upraw rzepaku i gryki, że to jest raj dla pszczół, a to nie do końca prawda - dodaje Szeliga.
W Krakowie funkcjonuje Regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie miasta. Tam znajdują się informacje, gdzie i na jakich zasadach można w Krakowie hodować pszczoły. Według wytycznych teren, na którym stanie pasieka musi być odgrodzony i znajdować się w odległości 15 metrów od ogrodzenia sąsiadów. - Odległość można zmniejszyć do 4 metrów, ale wtedy należy zapewnić pszczołom jakąś naturalną przeszkodę o wysokości 3 metrów po to, żeby wylatując z ula osiągały pułap ponad wysokością człowieka - wyjaśnia wiceprezes WZP.
Organizacje pszczelarskie, których jest w Krakowie kilka, organizaują szkolenia, kursy, konferencje i wyjazdy edukacyjne, na których można nauczyć się utrzymywać te pracowite owady. - Zanim zabierzemy się za przygodę pszczelarską, warto najpierw poznać pszczelarza, z wieloletnim doświadczeniem i stworzyć relację uczeń-mistrz - dodaje Szeliga. Hodowla tez nie jest łatwa. Aby przygotować adepta do zawodu Przemysław Szeliga , jak sam twierdzi, potrzebuje 2 lat. Po tym okresie uczeń może stawiać pierwsze samodzielne kroki w utrzymaniu pasieki. "Wiedzy nie da się czerpać z internetu. Nie każdy też może zostać pszczelarzem. Żeby dobrze wykonywać ten zawód, nie można być uczulonym na pszczeli jad i należy być bardzo dobrym obserwatorem - wylicza Szeliga.
Strażnik miejski zabezpieczył rój pszczół w parku im. Jordana
Ubiegłoroczny sezon był katastrofalny pod względem zbiorów. Wiele pasiek nie zebrało miodu w ogóle. - Są miejsca w Małopolsce, gdzie pszczelarze bazowali na pożytku spadziowym, a od 3-4 lat ta spadź nie występuje. Trzeba więc pszczoły dokarmiać. - argumentuje prezes Związku Pszczelarzy w Krakowie.