Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

24.02.2018 - Rozmowa z Jerzym Górskim

  • Rusz się!
  • date_range Poniedziałek, 2018.02.26 08:35 ( Edytowany Poniedziałek, 2021.05.31 22:38 )
Gościem najnowszego odcinka Biegowej Grupy Wsparcia jest człowiek, który w ostatnich miesiącach jest na językach wszystkich. Jerzy Górski przed laty dokonał niemożliwego. Znów jest o nim głośno za sprawą książki Łukasza Grassa pt. "Najlepszy" i filmu, który powstał na jej motywach.

Bohater, który kiedyś inspirował wielu, teraz inspiruje kolejne pokolenia. Jerzy Górski w latach 70. i 80., jako młody chłopak, popadł w głębokie uzależnienie od narkotyków. Po 13 latach tkwienia w nałogu, momentami na granicy życia i śmierci (także naługów alkoholowym i tytoniowym), zdecydował się na terapię w Monarze. Tam zainteresował się bieganiem.

- Jednym z elementów terapii zajęciowej tam, gdzie byłem, w Monarze we Wrocławiu, było bieganie, które pokazało mi, że ja też potrafię biegać! Nigdy nie biegałem, ale z każdym tygodniem coraz lepiej mi szło, chciałem coraz więcej biegać. To pozwoliło mi też zainteresować się triathlonem, uczyć się pływać, jeździć na rowerze... Połączyłem to i triathlon stał się takim moim głównym celem w życiu.

Wrodzona chęć bycia we wszystkim najlepszym i (jak później stwierdzili lekarze) genetyczne uwarunkowania sprawiły, że wkrótce zaczął startować w maratonach. Póxniej zamarzył, aby wystartować w triathlonowym Ultramanie, ekstremalnych zawodach rozgrywanych w Stanach Zjednoczonych. Udało mu się je zakończyć, ale nie zadowalał go wynik. Chciał wygrać.

Po sześciu latach od momentu rozpoczęcia treningów, w 1990 roku. wziął udział, również w USA w zawodach Double Iron Man (7,6 km pływania, 360 km jazdy na rowerze i 84 km biegu). Udało mu się je je wygrać i zostać mistrzem świata w tej konkurencji.

Obecnie Górski zajmuje się propagowaniem sportu, szczególnie triathlonu. Jest trenerem i działaczem społecznym. Wciąż realizuje swoją pasję i przekazuje ją innym.

Jego historia zainspirowała wiele osób leczących się w ośrodkach uzależnień to zmiany swojego życia i zainteresowania się sportem. W ośrodkach Monaru zaczęły powstawać grupy biegowe. Jedna z nich działa w Krakowie. Niedawno, po raz drugi, na terenie nowohuckiego Pleszowa, zorganizowała Zimowy Cross, w którym wzięli udział podopieczni i inni biegacze.

Jerzy Górski był gościem honorowym. Znalazł czas by porozmawiać o zaszczepianiu pasji do sportu i o tym, co w jego oczach sport daje.

Nie ma lepszej osoby, która mogłaby o tym opowiedzieć.

Bieganie już wtedy, w latach 80. było w Monarze terapią? Czy to były takie zwykłe codzienne przebieżki?

To było około 2 kilometrów. Cała społeczność biegała. A kto chciał indywidualnie czy grupowo, to mógł biegać więcej. Zaproponowałem, żebyśmy wystartowali w maratonie warszawskim, wrocławskim i rozkręciliśmy ten ruch już nie tylko jako środek terapii, tylko indywidualnie ludzie zaczęli się wciągać. Zaczęli sobie stawiać różne cele, żeby coraz więcej przebiec, może 10 km, może 15, półmaraton, maraton... I to trwa do dziś.

Pan się do tego przyczynił...

Trochę głupio mówić o sobie, ale jakąś swoją cegiełkę w tym miałem.

Nie ma wątpliwości, że bieganie, że sport, mają wartości terapeutyczne.

Lecznicze. Sport profesjonalny jest wrogiem zdrowia. Ale jeśli się to robi rekreacyjnie i z głową, to pomaga nam na wszystko. Na wszystkie dolegliwości.

Bo to jest tak, że jak chce się zapalić papierosa albo napić alkoholu, z nudów - bo to często się robi z nudów - to można zamiast tego pójść na trening. I przechodzi.

Nie wiem czy przechodzi. Po prostu doznania, które są podczas wysiłku, obojętnie jakiego, takiego, który daje nam satysfakcję, otwiera nam drzwi i chcemy to robić i załatwia nam jakieś doznania - to można powiedzieć, że to jest narkotyk życia. Może uporządkować nasze życie. Przy słabych momentach naszego życia on może być tą fajną siłą. To jest super lekarstwo!

W książce jest taki fragment, kiedy pan opowiada, że był impuls w postaci obrazka ujrzanego bodaj w telewizji: Antoni Niemczak przekracza linię mety na maratonie w Wiedniu.

Tak, to był ten impuls, który mnie zainspirował do sportu. Takiego, w którym chciałem też wygrywać. Byłem amatorem, ale poszedłem trochę  w profesjonalizm. Drugim obrazem były fragmenty Ultramana w triathlonie na Hawajach, To były te dwie rzeczy. Chciałem wygrywać i chciałem pojechać na Ultramana. No i tak się złożyło, że tak jak Niemczak wyciąhnął ręce w górę na mecie maratonu w Wiedniu, tak ja dokładnie tak samo zrobiłem na mecie podwójnego Ironmana, wygrywając te zawody.

To dowodzi, że warto być przykładem i warto w ogóle sport pokazywać!

Przeważnie nas coś inspiruje. Może to być obraz, może to być słowo. Jak widziałem triathlon, jak widziałem Niemczaka, to ja też chciałem to zrobić! To była ta iskierka.

Teraz pan inspiruje innych.

Próbuję to propagować i mówić o tym głośno. Że to jest fajne, że to w przypadku ludzi, którzy się leczą, że to może być fajnym narkotykiem. A ludzi, którzy nigdy nic nie robili, że też potrafią to zrobić, tylko muszą się otworzyć.

Obecnie jest pan trenerem, jest pan też mówcą motywacyjnym... Jak to wygląda? Jak pan na co dzień zajmuje się tym propagowaniem sportu i pasji do sportu?

Mówca motywacyjny to za dużo powiedziane. Ja po prostu mam swoją firmę, organizuję różnego rodzaju imprezy. Sam się kształcę, sam ćwiczę różne rzeczy, które mi dają dużo satysfakcji.

Ale spotyka się pan z ludźmi.

Tak, z miłą chęcią. Każde spotkanie coś mi daje. dodaje mi przede wszystkim sił. Ja nie muszę tego robić. Nie muszę jeździć, ale jak jestem zapraszany...

A co pan mówi ludziom na tych spotkaniach?

Że jeżeli masz słabość, to musisz to wykorzystać i przekuć słabość w siłę, Bo każdy ma problemy. Wstajemy rano i mamy problemy., Nieważne czy jesteśmy uczniami, profesorami, czy zarządzamy firmą. Ciągle mamy jakieś problemy.

Może nie aż takie, jak uzależnienie...

To jest nieważne jakie. Jeżeli one są złe, to możemy sobie z nimi poradzić, gdy zrozumiemy, że to jest problem. Jeśli spróbujemy coś z tym zrobić, to możemy nie sięgać po to, co nas męczy, co jest złem czy słabością, tylko możemy sobie powiedzieć: ja nie chcę tego robić. I zrobić wszystko, żeby tego nie robić.

Pan też organizuje zawody sportowe. Jakie?

Corss Straceńców  w Głogowie. Nietypowa impreza, gdzie ludzie sami sobie wybierają dystans. Duma i satysfakcja jest niesamowita na mecie. Tam będą też rozgrywane mistrzostwa Polski oficjalne Monaru. Tam przyjeżdżają na przepustki z zakładów karnych, przyjeżdżają najlepsi zawodnicy z Polski i świata. Różni są: grubi, ciency... Po prostu startują, żeby mieć satysfakcję na mecie.

Każdy może wystartować?

Każdy, absolutnie każdy.

Kiedy ta impreza?

21-22. kwietnia. To jest na obszarze 500 metrów. Ale robimy nawet 21 km. Jak to zrobić? Trzeba wejść na stronę internetową i zobaczyć, jak to wygląda. To jest stadion, tor motocrossowy. Cały czas coś się dzieje...

Są przeszkody...

Przeszkody naturalne. Naturalna trudność wynikająca z terenu.

A pan jeszcze uprawia sport? Biega pan?

Ja robię wszystko slow. Slow jogging, marszobiegi. Staram się żyć slow. Nie dopuszczać pewnych emocji i tyle.

Czyli robi pan to, co robił przez kilkadziesiąt lat, ale już czysto rekreacyjnie.

Robię to dla siebie. Ja nic nikomu nie muszę udowadniać.

A jak pan zareagował, jak się okazało, że chcą o panu napisać książkę, że powstanie film na podstawie tej książki...?

Ciągle mi mówili, że powinien powstać film, że powinno się napisać książkę, a ja ciągle powtarzałem: to sobie róbcie. Ja tego nie robiłem dla książki czy dla filmu.

Ale to chyba miłe, że robiło się coś dla siebie, a jednak zrobiło się też coś dla innych.

Jestem przekonany gdzieś wewnętrznie, że najważniejsze w życiu człowieka jest to, żeby dać siebie. My jesteśmy typowymi egoistami. Ale można się dzielić tym egoizmem, który później przeradza się w altruizm. Każdy może coś wziąć. I to jest fajne!

 

Rozmawiał Maciej Skowronek

 

 

Wyślij opinię na temat artykułu

Najnowsze

Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy

Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na  Facebooku  oraz  Twitterze

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię